aaa4 |
Wysłany: Wto 12:01, 25 Lip 2017 Temat postu: |
|
-Pora wprawdzie cokolwiek niestosowna - napomknal delikatnie, nie chcac urazic nieszczesnej grzesznicy - ale ja ci jestem wielce rad, moje dziecko. Ogromnie. A jeszcze bardziej rad bede, jesli sie zechcesz do nas w modlitwie przylaczyc. I nie lekaj sie, ze ci w swiatyni kto krzyw bedzie, albo slowem nieopatrznym przykrosc wyrzadzi, bo ludzie w Dolinie dobrzy i pobozni... - Zawahal sie cokolwiek, wspomniawszy, jak onegdaj, przechodzac obok gospody, poslyszal, jak sie Ortyl z Waligora przechwalali dawnymi przewagami, co je wedle mostku na Krtynie swiadczyli, kupcow lupiac i mordujac. Jak sie na jego widok porwali ze stolkow i pozdrowili z uszanowaniem, kryjac za plecami kosci do gry i kufle z piwskiem, dla wiekszej mocy spichrzanska gorzalka przyprawionym. - No, w kazdym razie natura ich ku poboznosci sklania, choc ciala wciaz mdle i do grzechu nawykle - dodal niechetnie, gdyz byl czlowiekiem prawdomownym i uczciwym, jak rzadko. - Ale wlasnym slowem recze, ze nie beda ci przeciwni. Dosc, bys sie wystepku wyrzekla plugawego i do niewiesciej poczciwosci powrocila. Rychlo sie dla ciebie jakie zajecie znajdzie i dach nad glowa, i strawa. I miedzy ludzmi slawa dobra. Jest tez w Wilzynskiej Dolinie ziemi dosc, co od ostatniego najazdu ugorem lezy, chwastem i tarnina porasta. Dosc, zeby dla ciebie zagon jaki wykroic. A jestes mloda i nadobna, wnet i meza sobie poczciwego znajdziesz, dziatki mu rodzic bedziesz, jadlo warzyc, bydlatka oporzadzac...
Niewiasta przysluchiwala sie jego perorze z glowa przekrzywiona na ramie i dziwnym wyrazem twarzy. Potem rozesmiala sie. Bez zlosci, cieplym, gardlowym glosem. A jeszcze pozniej pochylila sie nad Kaniukiem, ktory w swej wykrochmalonej, zapietej pod sama szyje nocnej koszuli tkwil pod puchowa pierzyna, sztywno oparty o stos poduch, i nim cokolwiek zdolal uczynic, pocalowala go prosto w usta.
-A to sie nam dziwo w Wilzynskiej Dolinie trafilo! - powiedziala, rozbawiona jego konfuzja. - Od jednorozca rzadsze i bardziej plochliwe. Uczciwy a nabozny pleban. Choc nierozgarniety i w swiecie nieobyty. Przyznac trzeba, zescie jedno dobrze zgadli. Wedle mego bydlatka przyszlam.
-Bydlatka? - powtorzyl oglupialy Kaniuk.
-Ano bydlatka. - Niewiasta znow usmiechnela sie slicznie. - Kota konkretnie. Kota mi, wasza wielebnosc balamucicie, ot co! Ostatnimi czasy ledwie ja ogladam, moze przed switem nazrec sie przychodzi, ale po nocy, to juz ze szczetem u was na zapiecku siedzi. Dobytku nie pilnuje, ludzi nie tumani, zlego nie odstrasza. Mamuny tak sie rozzuchwalily, ze mi przeszlej niedzieli pol nocy w ogrodzie tancowaly, lulek i piolun ze szczetem zadeptawszy. Chlopstwo rozbestwione, nie dalej jak wczoraj sama jakiegos pachola naszlam, jak mnie w kapieli podgladal w tataraku ukryty. No, ten sobie predko na baby nie popatrzy - dodala msciwie, az Kaniuka ciarki przeszly - chyba ze mu jaskre z oczu przed figura wymodlicie. Toz sami rozumiecie, ze tak dalej byc nie moze!
-Wybaczciez, dobra kobieto - zdolal wreszcie wtracic Kaniuk - ale ja waszego kota w zyciu nie ogladalem.
-A jak wam sie wydaje? - Czarnowlosa az sie zachnela i jela wyliczac na palcach. |
|